Praktykowanie uważności (mindfulness) pozwala na nawiązanie głębszego kontaktu z samym sobą i znaczące zwiększenie świadomość tego, co dzieje się w naszych umysłach, ciałach i świecie zewnętrznym. Dzięki tej metodzie możemy doświadczać życia w sposób o wiele pełniejszy i bogatszy niż do tej pory. Zyskujemy też nowy rodzaj wolności, który ma moc wyswobodzenia nas z niewoli szkodliwych nawyków, toksycznych myśli i dysfunkcyjnych wzorców zachowań.
Mieć oko na umysł
Istotną częścią praktyki uważności jest obserwowanie tego, jak funkcjonuje nasz umysł. Jeśli dobrze opanujemy tę sztukę, to możemy stopniowo uzyskiwać dostęp do przestrzeni wolnej od szkodliwych i niefunkcjonalnych wzorców myślenia i działania, które często są zupełnie nieświadome, a potrafią zamienić życie w koszmar. Czujne przyglądanie się myślom, emocjom i wyobrażeniom pozwala na pełniejsze i bardziej świadome ich przeżywanie, a zarazem – paradoksalnie – na wytworzenie wobec nich dystansu.
Świadome towarzyszenie przeżyciom wewnętrznym powoduje, że osłabieniu ulega nasza zależność od nich. To takie wybijanie się na niepodległość. Weźmy jako przykład emocje. Dzięki uważności jesteśmy „bardziej z” naszymi uczuciami. Zyskujemy niezwykłą możliwość towarzyszenia ich narodzinom, wzrastaniu, trwaniu i zanikaniu. Jesteśmy blisko – owszem, nasz związek ma charakter niezwykle intymny – to prawda, ale pomimo to nie dajemy się pochłonąć, ponieść i opanować. Oglądamy je niemalże jak preparaty pod mikroskopem. Są fascynujące, dostarczają niezwykłych przeżyć; jednak mimo wszystko to my wolelibyśmy pozostać szefem i nie tracić głowy.
Krowy i owce pod kontrolą
Trzymanie emocji na oku to trzymanie ich na wodzy i pod kontrolą. Jednak kontrola, o którą tu chodzi, jest szczególnego rodzaju. Nie ma mowy o jakimś pełnym wysiłku, surowym i rygorystycznym nadzorze, idącym w parze z ocenianiem i selekcją. Jest wręcz przeciwnie.
To, o co tu chodzi, przypomina raczej dawanie przestrzeni. Jak ujął to w zabawnej metaforze japoński mistrz zen, Shunryu Suzuki: „Dawanie swej owcy czy krowie dużej, przestrzennej łąki jest sposobem kontrolowania jej”. To metoda, która idzie całkowicie pod prąd naszym przyzwyczajeniom i utartym opiniom: pożądany efekt przyniosą nie usilne starania i wymyślne zabiegi dążące do zapanowania nad stanami wewnętrznymi, ale raczej danie pełnej swobody przejawiania się uczuciom. Wszystko jednak pod warunkiem, że poddamy je obserwacji.
Przestrzenność umysłu
Emocje rozwijające się w pozbawionym świadomej uwagi umyśle wypełnią i opanują go całkowicie. Wówczas to one będą sterowały naszym zachowaniem i skierują je na tory często sprzeczne z naszym właściwie pojętym dobrem. Obserwacja uczuć natomiast – taka jakiej uczymy się, praktykując uważność: pozbawiona oceniania i potępiania – daje poczucie przestrzeni, w której emocje mogą swobodnie się przejawiać, nie opanowując jej całkowicie.
Nie jesteśmy już tylko naszymi emocjami, które robią sobie z nami, co im się żywnie podoba, ale także ich świadomym obserwatorem, wytwarzającym dystans wobec przeżyć, a tym samym stwarzającym w umyśle więcej przestrzeni ¬– przestrzeni, którą też jesteśmy. Dzięki temu procesowi uświadamiamy sobie, że jesteśmy czymś większym i obszerniejszym niż to, co przeżywamy, a uczucia tracą nad nami swoją władzę, ponieważ nie mogą już w niekontrolowany sposób wpływać na nasze samopoczucie i działanie.
Być jak jezioro
To tak jak w jednej z opowieści buddyzmu zen, w której mistrz każe uczniowi ciągle narzekającemu na trudności w praktyce wsypać łyżkę soli do kubka z wodą i wypić. Zapytany o to, jak mu smakuje woda, uczeń oczywiście stwierdza, że okropnie i że nie da się jej w ogóle pić. Wtedy mistrz poleca mu, aby wsypał łyżkę soli do pobliskiego jeziora i następnie napił się z niego wody. Uczeń zapytany po wykonaniu polecenia o to, jak smakowała mu woda z jeziora, odpowiada, że była smaczna i w ogóle nie czuł soli.
Podobnie jest z praktyką uważności: jeśli dzięki niej odkryjemy przestrzenność umysłu i będziemy podobni bardziej do jeziora niż do kubka z wodą, wszelkie „niepożądane” uczucia nie będą nas już wypełniać bez reszty, ale roztopią się w rozległych wodach poszerzonej świadomości. Nie znaczy to, że ich się pozbędziemy. Po prostu będziemy je przeżywali w inny sposób i spoglądali na nie z szerszej perspektywy. Nie będziemy już tylko naszymi emocjami, ale obszerną przestrzenią, w której się pojawiają.
To tylko myśli
To samo można powiedzieć o myślach – kolejnych, poza emocjami, „gościach” pojawiających się w umyśle. Mamy tendencję do traktowania niesionych przez nie treści jako rzeczywistych, co pociąga za sobą daleko idące konsekwencje. Kiedy np. – ni stąd ni zowąd – zaświta w naszej głowie niepokojąca lub stresująca myśl, zaraz za nią pojawią się negatywne uczucia, na które natychmiast zareaguje nasze ciało. Być może przyspieszy nam puls, niektóre mięśnie staną się bardziej napięte, staniemy się nerwowi itp. A wszystko to przez jedną lub dwie zbłąkane myśli, które potraktowaliśmy poważnie. Ale istnieje doskonały sposób, aby przerwać ten łańcuch przyczynowo-skutkowy.
Myśli stracą swoją moc nad nami w momencie, kiedy przyjrzymy im się dokładniej i dostrzeżemy ich przelotną naturę oraz to, że są tylko myślami. Wiele z nich nie odzwierciedla rzeczywistości, tylko nasze lęki, pragnienia, obsesje, nadzieje, opinie, przeświadczenia, poglądy. Jeśli nie zaangażujemy się w nie i nie podążymy za nimi, lecz będziemy jedynie obserwować, wówczas szybko odejdą.
Myśli mają dokładnie tyle realności, ile sami im jej nadamy. Obserwując je bez oceniania, odkryjemy, że wcale nie musimy się z nimi identyfikować, ani im wierzyć. Możemy przyglądać się przepływowi myśli zupełnie tak, jakbyśmy obserwowali chmury przemieszczające się po niebie. Wypracowujemy sobie w ten sposób wolność reagowania bądź niereagowania na to, co pojawia się w naszym umyśle.
Trudne przyjaźnie
Większa świadomość własnych myśli pozwala również dostrzec, jak wiele z nich jest ciągłym powtarzaniem się tych samych historii i opowieści, w które uwierzyliśmy gdzieś na głębszym poziomie, a które zazwyczaj obracają się nieustannie wokół kilku głębokich, nie zawsze do końca uświadomionych, lęków. Jeśli mamy okazję bliżej im się przyjrzeć, oświetlić je i wydobyć na jaw dzięki regularnej i intensywnej praktyce uważności, stopniowo bledną i znikają, ujawniając przy tym swoją często absurdalną i niedorzeczną naturę.
Dostrzeżenie, dzięki samoobserwacji, potencjału przestrzenności umysłu sprawia, że możemy bardziej komfortowo poczuć się z trudnymi myślami i emocjami. Nie powinniśmy starać się ich pozbyć czy zagłuszyć, ponieważ przyniesie to tylko skutki odwrotne od oczekiwanych. Oswojenie się z nimi, danie im przestrzeni osłabi ich siłę wpływania na nas i sprawi, że nie będą nam już sprawiały tyle kłopotu i nie będziemy postrzegali ich jako zagrożenia. Być może nawet przestaną się tak często pojawiać.
Boimy się „negatywnych” emocji i uciekamy przed nimi także dlatego, że ich nie znamy. Jeśli zadamy sobie wystarczająco dużo trudu, żeby się z nimi lepiej zaznajomić, może się okazać, że nie było czego się bać.
Wszystko mija
Oprócz szansy na zaprzyjaźnienie się ze swoimi uczuciami i myślami uważność, zwłaszcza praktykowana podczas dłuższych sesji medytacyjnych, stwarza rzadką możliwość przekonania się na własnej skórze, że nasze przeżycia wewnętrzne – niezależnie od swojej siły – zawsze mijają. To potężne i wyzwalające odkrycie – ale tylko pod warunkiem, że będzie czymś głęboko i autentycznie przeżytym, a nie jedynie wyrozumowanym.
Jeśli dopadnie nas silne przygnębienie, ale w tyle głowy pojawi się świadomość, że – mimo chwilowego wrażenia bycia czymś przytłaczającym i wszechogarniającym – ten nastrój, jak wszystkie inne, odejdzie, to wówczas będziemy mniej skłonni do całkowitego poddawania się mu i przypisywania mu większej wagi niż w rzeczywistości posiada. Istnieje również duża szansa, że nie będziemy podejmowali pod wpływem tego chwilowego przygnębienia decyzji, których byśmy później żałowali.
Nic poważnego
Mamy zbyt często skłonność do traktowania myśli i uczuć jako czegoś ostatecznego i nieodwołalnego. A one przecież zawsze mijają i są zastępowane przez inne. Działają na nas tak silnie, ponieważ są filtrami, poprzez które widzimy rzeczywistość: świat smutnieje, traci smak i barwę, kiedy jesteśmy przygnębieni, a nabiera kolorów i rumieńców, kiedy jesteśmy radośni. Uważność pozwala nam uniezależniać się od myślowych i emocjonalnych przygód i dramatów, które prawie zawsze – z perspektywy czasu – okazują się błahe i mało istotne.
Kluczem do tego wszystkiego jest uświadomienie sobie, że jesteśmy nie tylko myślami, emocjami i wyobrażeniami, ale także przestrzenią, w której one się przejawiają. Jednak, aby osiągnąć taką świadomość i sprawić, żeby pracowała na naszą korzyść w codziennym życiu, konieczny jest wytrwały, sumienny i regularny wysiłek w postaci praktyki uważności w jej wielu postaciach.